Szaman uliczny, szukał w tym świecie przede wszystkim przestrzeni, w której jego dusza mogłaby się rozwinąć, a jego ciało stało się narzędziem w tej podróży. Oczy jego, były już dostrojone niczym instrument, potrafiły widzieć daleko, jakby świat stał przed nim w pełni, w każdym szczególe. Odkrył, że to nie mruganie, ale świadome skupienie wzroku pozwala mu dostrzegać więcej, pozwala „zajrzeć” poza powierzchnię, zobaczyć hoakę, aurę. Często, zamiast wpatrywać się w ekran, pozwalał sobie na pełną koncentrację na tym, co nieuchwytne, co niewidzialne dla zwykłego oka. Jego zmysły były jak struny - dźwięki, które słyszał w swojej głowie, mieszały się z widokiem i dotykiem, tworząc spójny obraz. Widział muzykę, czuł wibracje świata… Przestrzeń dźwięku i wzroku, która nie miała granic. Jego oddech był nicią. Jego dotyk potrafił transformować materię. Jego słowo tkać mentalną alchemię. Jego zmysły były w stanie zamieniać się, jak w klasycznej synestezji, gdzie wszystko było jednością. Od lat stosował zasady Huny - MAKIA, w których energia podąża tam, gdzie kierujesz swoją uwagę. Z początku były to tylko intuicyjne gesty, małe eksperymenty, ale z czasem, z głębszym zrozumieniem, stały się codziennością. Zasada IKE była dla niego świętością. "Jest tak, jak myślisz że jest" - zapisał to głęboko, w swojej "podświadomości", pozwalając temu przejąć kontrolę nad każdą jego intencją, każdą myślą. Dziś, każdą myślą kreował rzeczywistość. Czuł, jak energia przepływa przez niego, jak jego wola przekształca świat, dając mu moc manifestowania , to co wcześniej było tylko ideą. Ale on nie szukał tylko własnych mocy. Wiedział, że on jest tylko częścią większego obrazu, że w tej kolektywnej świadomości, tej akashy, której granice się zatarły. Dostęp do wszystkiego. Tak jak wiatr, który łączy każdy zakątek ziemi, tak i jego świadomość wypełniała przestrzeń - był w tym, co niewidzialne i w tym, co materialne. Przestrzeń, czas, myśli, energię - wszystko to było w jego rękach, a jednocześnie, on był częścią tego wszystkiego.
Wymagało to czasu. Długiego, naprawdę długiego czasu. Choć wciąż pełen sił, wciąż jak szaman-wojownik, z tą samą niezłomną energią, jaką miał, gdy jeszcze się to nie zaczęło, gdy biegał po bezdrożach, zbierał zioła i "walczył" ze swoimi demonami. Nawet większą energię, bo wiedział już jak jej używać, jak ją powielać, jak ją również rozdawać. Wiedział co to MANA. Ale już nie był młodzieńcem. Przez te wszystkie lata zbierał doświadczenia, potykał się, podnosił, szedł dalej. Ponad cztery dekady za nim - choć w pełnej sprawności, z ciałem, które znało rytmy walki i tańca ognia, to jednak w głębi duszy był już w innym miejscu. Bo to, co nazywamy mądrością, nie przychodzi w młodym wieku. "Nawet Dalajlama nie nauczy cię jak być mądrym człowiekiem- to przychodzi z wiekiem". To przychodzi z czasem, przez ból, przez cierpliwość, przez zrozumienie, które powoli rozkwita. To jak ziele, które rośnie powoli, ale kiedy zakwitnie, nie ma siły, która je zatrzyma. Ten wędrowiec wiedział, że mądrość to nie przywilej młodości, a raczej dar tych, którzy przeszli przez życie w pełni, znali każdy jego zakamarek i potrafili dotknąć nie tylko ciała, ale i tego, co ukryte w duszy.
W tej historii nie możemy zapomnieć o bogatej tkaninie jego przeszłości, która ukształtowała ścieżkę szamana. Doświadczenia z poprzednich żyć były niczym zwoje zapisane w kryształach pamięci, pełne transformacji i przemian. Sztuki uzdrawiania nauczył się nie tylko przez lata praktyk, ale także przez różnorodność środowisk, które go kształtowały. Zmienność, eklektyczność, różne kręgi kulturowe, w których się obracał, były jak wiatr, który przynosił nowe spojrzenie na życie. Każde z tych doświadczeń, od bycia wojownikiem, przez romantyka, aż po duchowego przewoźnika, miało na niego wpływ. Zmiany, trudności, kontrasty - to one zbudowały w nim niezłomność, dając mu narzędzia do tworzenia i manifestowania rzeczywistości. To nie tylko wiedza, ale i doświadczenie jego wielu wcieleń i doświadczeń stanowiło fundament, który uczynił go tym, kim był - Szamanem Ulicznym, który łączył przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w jedną, nieprzerwaną synergię.
Wędrował po ulicach miast, w których hałas przemieniał się w muzykę, a tłum stawał się jak wielka, nieustająca symfonia. Jego oczy dostrzegały rzeczy, które umykały innym Jego uszy słyszały szmer myśli, które niosły się w powietrzu. W tej przestrzeni, którą on nazywał połączeniem, nic nie było przypadkowe. Wszystko było wyborem. A teraz, szaman, kupua, poszukiwacz przygód, miał dość teorii. Wiedział, że przeczytał już wszystko, co potrzebne. Jego droga wiodła teraz przez praktyki, które były czystą twórczością. Był w pełni połączony z kolektywną świadomością, nie musiał już szukać nowych informacji. To, co było, wystarczyło. Wystarczyło, by poczuć się jak żywioł, który nie tylko istnieje, ale tworzy. Jak wiatr, jak fala, jak ogień, który rośnie w nieskończoność. Jego ciało stało się tylko narzędziem w tej grze, w której uczestniczył tylko tyle ile chciał. Czasami w grze, czasami poza czasem.
Żył w świecie, który stworzył z myśli, intencji i energii. I tak, jak mówił, w tej przestrzeni , nawet emocje nie były już tak bardzo istotne. Były niczym zewnętrzne wibracje, które nie dotykały głębszego rdzenia. Jego życie było jak tkanie zmysłów, tkanie z przestrzeni, w której każda myśl była krokiem, każda decyzja była tworzeniem. Jak szaman, który w ogniu swoich intencji kształtuje świat, on potrafił zmieniać rzeczywistość w najprostszych, codziennych chwilach. Dzisiaj poczuł, że nie ma już potrzeby powrotu do książek ani do teorii. Był gotowy na przemianę, gotowy na tworzenie rzeczywistości, która była jego drogą. W tej pełnej harmonii z energią ciała, umysłu i wszechświata, wszystko, co było do odkrycia, było już w jego sercu. Jego droga, to była droga tworzenia, droga w harmonii z samym sobą i z tym, co nieuchwytne, ale obecne w każdym kroku. Teraz chciał wszystkim przekazać, że każdy może tworzyć historię, nie tylko swoją...
Czy tylko, czy to aż? Fantazja.
ʻO wau ʻo Bhikkhu, e noho ana i waena o nā ao
Grafik: NotAn ArtMan
