Dzieci
są sprowadzane na ten świat w okrutny sposób, z pełną obojętnością wobec ich
uczuć. Lekarze przecinają pępowinę zanim drobniutkie płuca zdążą się oczyścić z
płynu, który wypełniał je w łonie matki. W rezultacie pierwszy oddech dziecka,
kiedy to przez delikatną tkankę po raz pierwszy przedziera się powietrze, jest
wykonywany w panice, w dotkliwym bólu. Większość z nas nigdy nie uwolniła się
od tego doświadczenia i nigdy, z obawy przed bólem, nie bierze pełnego oddechu.
Zrozumieliśmy już jako dzieci, że nasza żywotność jest nie do przyjęcia dla
półżywych rodziców. Dysponowanie zbyt wielką energią wpędzało nas w kłopoty.
Bardzo wcześnie więc nauczyliśmy się, że kiedy coś jest przerażające lub zbyt
bolesne, możemy na chwilę przytłumić naszą wrażliwość, wstrzymując oddech.
Wywoływało to stan odrętwienia i pozwalało nam przetrzymać wiele sytuacji, do
których rozwiązania nie byliśmy przygotowani. Nauczyliśmy się także, że gdy
narastały w nas uczucia, które były nie do zaakceptowania przez rodziców czy nauczycieli,
mogliśmy je wyłączać, zwalniając oddech. Kiedy jesteśmy źli, oddychamy w pewien
szczególny sposób, kiedy natomiast przestajemy tak oddychać, to uczucie gniewu
nas opuszcza. Każdy człowiek stale, nieświadomie, automatycznie reguluje swoje
uczucia za pośrednictwem oddechu. Aczkolwiek samoregulacja ma swoje dobre
strony i pomaga nam przetrwać w tym chorym świecie, ma też fatalne następstwa.
Owszem, chroni nas ona przed nadmiernym bólem, złością, strachem czy seksualnym
podnieceniem, ale zarazem zamyka nas na wszystko, co stara się w nas rozwinąć –
na wielkie pragnienie miłości, na wielką przyjemność, jaką sprawia to, że
jesteśmy bliscy komuś bardzo specjalnemu, na wielką radość, jaką daje samo
życie. Ograniczamy się do bardzo wąskiej sfery doświadczenia i nie podejmujemy
ryzyka związanego z uwolnieniem naszych uczuć i świadomości ze wszystkiego, co
je krępuje. Dzięki temu samemu mechanizmowi, który wykorzystujemy do tłumienia
uczuć, gdy oddychamy w pewien szczególny sposób, możemy dotrzeć do ciemnych i
ukrytych stron naszej duszy i przywrócić je świadomości. Możemy powoli
przedzierać się przez nagromadzone
uczucia, doznawać ich, obserwować, jak ich doświadczamy i wreszcie rozładować
je. W końcu stajemy się wolni i możemy przeżywać to, co niesie nam chwila. Joga
i medytacja jest najlepszą drogą do poznania świadomego oddychania.
SO
HAM

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz